— Elisabeth? Mogę mieć do ciebie ogromną prośbę?
— Nie możesz.
— Nie bądź złośliwa.
— Dobra, tato, mów — jęknęła zniecierpliwiona.
— Za dwie godziny mam ważną konferencję, a nie zabrałem dwóch bardzo potrzebnych teczek. Mogłabyś mi je przywieźć? Masz pieniądze, zamów taksówkę.
— A nie mógłbyś... no nie wiem... poprosić któregoś ze swoich ludzi? Mnóstwo ich tam siedzi.
— Wszyscy są zajęci przygotowaniami do tej konferencji. Elisabeth, nie kłóć się, błagam.
— Okay — westchnęła. — Zaraz będę w domu, tylko powiedz mi, które to teczki.
— Dwie granatowe, leżą na biurku.
— Okay.
Już miała się rozłączyć, gdy powstrzymał ją głos ojca:
— Elisabeth?
— Co?
— Dziękuję — usłyszała ciepły głos ojca, co na moment ją rozmiękczyło.
— Spoko.
Rozłączyła się, po czym od razu zadzwoniła po taksówkę.
Kilka minut później dotarła do domu, a następnie weszła do gabinetu ojca. W powietrzu stale unosił się zapach dymu wypalanych cygar, kawy i papieru. Szybko odnalazła potrzebne teczki i wyszła przed dom. Taksówka podjechała po kilku minutach. Elisabeth wsiadła do niej, podała mężczyźnie na przednim siedzeniu adres. Droga mijała dość powoli, miasto było zatłoczone. Po pół godziny dość nerwowej jazdy dotarli na miejsce. Dziewczyna zapłaciła, wysiadła, po czym energicznym krokiem weszła do budynku sporej korporacji. Wsiadła do windy, po czym wcisnęła „41”, bo na tymże piętrze znajdowało się biuro jej ojca. Wyszła z niej, po czym rozejrzała się. Na lewo coś w stylu poczekalni, szklany stolik, brązowe, skórzane kanapy, naprzeciwko biurko asystentki, po prawej stronie od biurka korytarz prowadzący do kolejnych biur. Podeszła do asystentki imieniem Holy, po czym zapytała:
— Tata jest wolny? Miałam mu przynieść te teczki. — Nieznacznie uniosła przedmioty trzymane w dłoni.
— Poczekaj chwileczkę.
Brunetka wystukała numer na klawiaturze telefonu stacjonarnego, po czym podniosła słuchawkę i przyłożyła ją do ucha.
— Panie Turner, przyszła córka… Tak, w porządku, przekażę.
Odłożyła słuchawkę.
— Pan Aaron mówi, żebyś poczekała chwilkę i że do ciebie przyjdzie.
— Okay — odparła Elisabeth, odchodząc lekko poirytowana. Najpierw chce, żeby mu przywiozła teczki, bo to sprawa życia i śmierci, a teraz każe jej czekać.
Zajęła miejsce na kanapie, zakładając na nogę i przyglądała się pomykającym ludziom. Winda w kółko się otwierała i zamykała. Nagle zobaczyła Liama Payne'a we własnej osobie. Nie zdziwiło ją to jakoś specjalnie, acz odwróciła szybko wzrok, lekko się pesząc. Złapała się na myśli, że bardzo dobrze mu w tym granatowym garniturze, który wręcz doskonale na nim leżał. Miała nadzieję, że mężczyzna przejdzie dalej, nie zauważy jej, jednak wszystkie jej nadzieje zostały rozwiane, gdy usłyszała tuż obok siebie:
— Elisabeth?
Odwróciła głowę gwałtownie.
— Dzień dobry — odparła, nie wiedząc, jak się zachować.
— Dzień dobry? — skrzywił się. — Błagam, nie sprawiaj, że czuję się staro.
Uśmiechnęła się.
— W takim razie powiedz mi, co tu robisz? — spytał mężczyzna.
— Czekam na ojca, bo jest na razie zajęty, a miałam mu przywieźć te teczki. Uniosła nieznacznie przedmioty.
— Och, ja też do niego, ale skoro jest zajęty… mogę poczekać z tobą?
— Proszę.
Liam zajął miejsce naprzeciwko dziewczyny, przyglądając się jej ukradkiem. Wyglądała dość inaczej niż za pierwszym razem, kiedy się widzieli: zdecydowanie jaśniejsze ubrania, za to mocniejszy makijaż. Spojrzał na zegarek, próbując pozbyć się myśli, że dużo lepiej wyglądałaby bez niego.
— Znowu się widzimy — zagadnął szatyn. — Chciałem ci podziękować.
— Mnie? A za co? — zdziwiła się, poprawiając się niespokojnie na fotelu.
— Nie zbagatelizowałaś mojej prośby, przekazałaś ojcu wszystko, o co cię prosiłem. To się ceni.
— To nic takiego.
— Przeciwnie. W biznesie lojalność to podstawa, a naprawdę rzadko się ją spotyka.
Minęła chwila ciszy, po której Elisabeth przypomniała sobie o porannej rozmowie.
— Wiesz może, co odwaliło mojemu ojcu z tą dzisiejszą kolacją? — wypaliła prosto z mostu.
— Nie mówił ci? — Szatyn zmarszczył brwi w zdziwieniu.
— Trochę, ale wciąż nie rozumiem, dlaczego musi być nas aż czworo.
— To trochę skomplikowane. Współpraca mojej firmy i twojego ojca zaczęła się jakieś dwa i pół miesiąca temu. Początkowo załatwiałem wszystko osobiście, ale potem byłem zbyt zajęty, dlatego moja bliska współpracowniczka, Kathryn, pośredniczyła między mną a twoim tatą. Dzisiaj na tej kolacji mamy we trójkę uczcić sfinalizowanie kontraktu, a twój ojciec dodatkowo chciał przedstawić Kathryn tobie, bo w pracy między nimi zaiskrzyło i coś się najwyraźniej z tego rozwinęło. Tylko nie mów ojcu, że wiesz to ode mnie.
„Brzmi… logicznie”, pomyślała Elisabeth, pocierając nos palcami wskazującymi, po czym odgarnęła włosy do tyłu. Dopiero wtedy Liam dostrzegł srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie listka, który wtulony był w zagłębienie szyi szatynki. Znów poczuł się co najmniej dziwnie. Aaron Turner dość często po kilku szklaneczkach whisky żalił się na córkę sprawiającą problemy, dlatego wiedział o niej dosyć dużo. Gdy spotkali się po raz pierwszy, zobaczył drobną, niepozorną dziewczynę ze smutnym wyrazem twarzy i smętnie opadniętymi kącikami ust. Tak… pod agresywnym makijażem Elisabeth Turner skrywała w jego mniemaniu niejedną tajemnicę, czego najwyraźniej zapracowany ojciec nie potrafił dostrzec.
— Okay… — wymamrotała po chwili.
— Uśmiechnij się, Kathryn jest miła — odparł. — Na pewno będzie dobrą macochą.
— Taa… — westchnęła Elisabeth, spoglądając na mężczyznę. Jego ciepłe spojrzenie dodało jej otuchy, choć nie przyznałaby się do tego nawet przed samą sobą. — O ile po tygodniu nie zechce się wprowadzić i nie wyssie z ojca życia i pieniędzy, tak jak ostatnia – Bethany.
— Co to, to nie — zaśmiał się. — Ręczę za nią, to moja pracownica.
W tym momencie za plecami szatyna Elisabeth dostrzegła pędzącego w ich stronę z radosną miną Aarona Turnera.
Nie wiem, co mogłabym napisać. Zapewne czekacie na rozwinięcie akcji i nastąpi ono... bardzo niedługo. ☺Następny rozdział powinien się pojawić niedługo. ♥
OMG ^^ seksowny Liam w seksownym garniturze... zabijcie mnie xDDD
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!!! :3
Czekam z niecierpliwością na kolejny ♥♥♥
Jak zwykle super:* nie mogę się już doczekać co bedzie dalej :)
OdpowiedzUsuńA.